czwartek, 16 listopada 2017

zakupy świąteczne, pierwsze prezenty, książka...

Tak jak wspominałam wcześniej w tym roku mam plan zmienić kolory wystroju świątecznego.
Wczoraj poszłam do Hurtowni w moim mieście tylko się rozejrzeć co jest ciekawego.
Niestety i stety nie skończyło się tylko na oglądaniu :)

Kupiłam sobie podgrzewacze w zapachach, które kojarzą mi się ze świętami.
Zapach grzane wino jest OBŁĘDNY


Jedna paczka podgrzewaczy - 6 sztuk kosztowała mniej niż 2 zł więc żal było nie wziąć :)
A te podgrzewacze naprawdę ładnie pachną zarówno jak są w paczce jak i po podpaleniu.


Następnym co wpadło mi w ręce to bombki.
W jednej paczce jest 40 bombek a koszt takiego pudełka , to aż 13 zł :)


W komplecie są trzy rozmiary bombek i trzy rodzaje : brokatowe, satynowe i lustrzane.



Myślę , że bombek mam już dość . Jak już wzięłam bombki to dobrałam do nich łańcuch.
Niestety złoty był w dość dziwnym odcieniu i szukam innego, wzięłam dwa czerwone każdy za ok 3 zł.


Czubek kosztował około 5 - 6 zł .


Po hurtowni wskoczyłam do Pepco , niestety nie dostałam tego po co poszłam. Szukałam bilecików do prezentów, niestety nie było ich :(
Jeszcze chyba nigdy nie udało mi się wyjść z Pepco z pustymi rękoma. Było tak i tym razem.

Do stroika na stół wzięłam dwie świeczki.
Złota - 5 zł,
Czerwona-  8 zł


Zestaw również do stroika składający się z malutkich bombek złotych (brokatowe i satynowe )
Złote szyszki i złote prezenty. Całość składa się z 20 sztuk



No i obowiązkowo jak co roku na święta lampki na baterie. Wybrałam małe gwiazdki .
10 sztuk lampek kosztowało 6 zł




Dziś rano byłam walczyć w Lidlu. Od dziś dostępne w ofercie były drewniane zabawki dla dzieci. Wybór ich był na prawdę duży , ceny bardzo przystępne jak na zabawki takiej jakości.
Ja zdecydowałam się na dwa pudełka zabawek , więcej nie miałam siły przebicia żeby złapać , ale jestem zadowolona bo w ogóle udało mi się cokolwiek dostać.
Są to prezenty dla bratanicy mojego Męża.
Jeden taki zestaw kosztuje około 35 zł . Oczywiście musiałam otworzyć jeden zestaw żeby zobaczyć jak są zrobione . Mi się podobają.



W zestawie "owoce i warzywa" jest : deska do krojenia, nożyk, arbuz, bakłażan, banan, pomidor i marchewka. Każde warzywo i owoc są "podzielone" na dwie części , części te są składane na rzep , który zdecydowanie łatwiej jest rozdzielić nożykiem z zestawu niż rękoma.



Drugi zestaw , którego nie otwierałam jest to zestaw "śniadanie".
Składa się z większej ilości elementów.
Polowałam jeszcze na ekspres do kawy lub toster ale albo już nie było, albo było tych zestawów albo były tak poprzerzucane , że nie znalazłam.



Z zakupów jestem zadowolona, nawet w  Męża nastroiłam trochę na klima świąt więc w piątek zabiera mnie na "Listy do M 3" i obiecał mi pomóc ze sprzątaniem sypialni :)
Niestety mój kręgosłup nie pozwala mi na za duży zakres ruchów więc jedyne co mi zostaje, to wykorzystywanie Męża :)


Książka którą teraz skończyłam czytać, to Emily Griffin "Pierwsza przychodzi miłość".
Jest to moje drugie spotkanie z tą autorką i myślę , że nie ostatnie.

"Pierwsza przychodzi miłość"
W książce poznajemy losy dwóch sióstr.  Każda z nich jest kompletnie inna, zarówno jedna jak i druga są zazdrosne o swoje życia na wzajem.
Meredith jest starsza, od 7 lat jest mężatką, od 4 lat matką.  Nie do końca zadowolona jest  z życia z mężem oraz z pracy. Meredith pracuje w kancelarii , zajmuje się domem, mąż nie wspiera jej zarówno w życiu domowym jak i w jej ogólnych problemach.
Meredith uczęszcza na sesje do psychologa, ma sporo problemów z którymi sobie nie radzi.
Mąż stara się namówić ją na drugie dziecko oraz na zakup psa o którego prosi ich córka.
Meredith nie chce ulec namową męża, twierdzi że już teraz ma za dużo na głowie.
Zastanawia się czy kocha męża, czy wzięła z nim ślub z miłości, czy z poczucia obowiązku.
Mężem Meredith jest najlepszy przyjaciel jej zmarłego tragicznie brata.
Josie  jest młodsza, jak ją poznajemy obchodzi 38 urodziny, jest szalona, mieszka na wynajętym mieszkaniu z przyjacielem , ma psa, nie może się ustatkować. Przez swoje lekkie podejście do życia nie może dojść do porozumienia w żadnej kwestii z siostrą. Każde ich spotkanie kończy się kłunią.
Josie akurat dostała pod wychowawstwo nową klasę, klasę w której jest córka jej byłego narzeczonego z którym rozstała się wiele lat wcześniej, ale się z niego nie wyleczyła. Nie jest w stanie pogodzić się z tym , że ich związek się rozpad.
Przed spotkaniem z Willem i jego żoną zachowuje się jak zakochana nastolatka.
Josie chce wreszcie się ustatkować, i chce mieć dziecko , pomimo że nie ma żadnego partnera . Postanowiła nie czekać dłużej na księcia z bajki . Jej decyzja jest dość kontrowersyjna dla rodziny i nie zostawała przyjęta z takim entuzjazmem na jaki liczyła .
W książce pobocznie poznajemy życie przyjaciela Josie, Willa i jego żony, przyjaciół Meredith oraz rodziców dziewczyny.
Książka typowo kobieca, wciągająca. Chętnie sięgnę po inne książki tej autorki.

Aktualnie mam do przeczytania kilka książek Kjell Erikssona, jest to szwedzki pisarz kryminałów.
Zapowiada się ciekawie.

wtorek, 14 listopada 2017

trochę tu , trochę tam..


Trochę podupadłam na zdrowiu więc siedzę teraz w domu i odpoczywam.
I faktycznie trzymam się tego , żeby odpocząć, staram się nie rzucać od razu na wielkie porządki itp.
Ale też nie do końca tylko leżę i pachnę :)
Oczywiście jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobiłam, to odwiedziłam bibliotekę.



 Wypożyczyłam kilka książek, później jeszcze kilka dobrałam.


Pierwsza książka, którą zaczęłam czytać to książka Janusza Leona Wiśniewskiego i Doroty Wellman "Siedem lat później ". Dla mnie była to książka na jeden dzień. Bardzo fajnie pisania, łatwo się ją czyta. Przeczytałam większość książek Janusza L. Wiśniewskiego, jedne bardziej inne mniej mi się podobały.
Bardzo lubię Dorotę Wellman, lubię Dzień Dobry TVN kiedy ona jest prowadzącą, lubię wywiady z nią oraz akcje w które się włącza. Oglądając  ją mam wrażenie, ze jest bardz autentyczna, że wszystko co robi robi zgodnie ze swoimi poglądami. Odnoszę wrażenie, że jak by reklamowała przysłowiowy pasztet, to robiła by to tylko dlatego, że sama uznałaby że ten produkt wart jest polecenia, a nie dlatego że jakaś firma jej za to zapłaciła miliony monet. Jest kobietą trochę kontrowersyjną , ponieważ ma swoje zdanie i nie boi się go głośno mówić.
Wszystko co robi, robi w pełni świadomie, za co myślę , że sporo ludzi ją szanuje, ale równie dużo może jej nie lubić.
Książka "Siedem lat później" jest poniekąd kontynuacją rozmowy podjętej wcześniej z autorem.
Książka ta, tak samo jak "Arytmia uczuć" jest rozmową Doroty Wellman i Janusz L. Wiśniewskiego.
To Pani Dorota zadaje pytania, ale są one zadawane na zasadzie rozmowy a nie pustego wywiadu : pytanie- odpowiedź. Poruszane są bardzo różne tematy od historii polski, sprawy charytatywne , wiara czy sex. Czytając to mamy wrażenie , że przysłuchujemy się tej rozmowie. Mi się bardzo szybko i łatwo czytało tą książkę  i ciężko było znaleźć moment w którym można było ją odłożyć.


Jesień już na dobre się rozgościła, jest szaro, buro , ciemno i zimno. Dla mnie jest to już czas na świeczki, książki i porządki. Do książki koniecznie musi być herbata z cytryną w moim ulubionym kubku z bałwanem.


Zapachy świeczek na jesień to wiśnie, czekolada, cynamon, pomarańcza..
 

Teraz kiedy jestem w domu mam więcej czasu też na rozmowy z Przyjaciółką. Mimo iż dzielą nas setki kilometrów staramy się kilka razy w tygodniu rozmawiać ze sobą , albo chociaż coś do siebie na szybko napisać. Kiedy rozmawiamy siadam z kawą, czasem z ciastkiem i dla mnie są to pogaduchy prawie jak byśmy się spotykały. Dla mnie nasza relacja jest potwierdzeniem tego, że nie ważne ile mamy obowiązków, gdzie mieszkamy , ale przyjaźń można utrzymać. Nam udaje się utrzymać naszą przyjaźń na odległość już od 5 lat.


Oczywiście nie byłabym sobą gdybym tylko leżała i odpoczywała. Troszkę jednak coś tam robię, coś ogarniam. Zrobiłam porządki w garderobie, wymiana garderoby z letniej na zimową niestety musiała już nastąpić. Ogarnięcia wymagała też moja szuflada toaletka i szkatułki z biżuterią, nie wiem jakim cudem tam się robi taki bałagan , przy okazji trochę sztucznej biżuterii wyrzuciłam , trochę kosmetyków również oddałam lub wyrzuciłam w zależności od ich stanu .


Minimalizm to chyba nie jest mój styl. Ile razu się nie staram ograniczyć ilość rzeczy w moim otoczeniu jakoś magicznie ich nagle przybywa..





Ciekawa jestem jak długo uda mi się utrzymać taki stan w szufladce :)


Już chyba we wszystkich hiper i supermarketach są ozdoby świąteczne. Ja w tym roku trochę chciałam zmienić kolorystykę ozdób i już powoli kompletuję bombki , łańcuchy i inne ustrojstwa.


Krasnale i skrzaty z Auchan.


Wpadliśmy na zakupy po drodze i dosłownie po kilka rzeczy , ale ludzi było tak dużo, że dłużej staliśmy w kolejce niż robiliśmy zakupy.. Już się chyba zaczyna szał zakupowy.


W gazetce z Auchan zauważyłam całkiem fajny zestaw bombek i się na niego pokusiłam.
Już kilka razy kupowałam zestawy z Auchan i byłam zadowolona  z jakości ozdób.


Bombki są w różnych rozmiarach, mają bardzo ładny kolor. Złoty jest złoty,a czerwień jest świąteczną czerwienią, a nie czerwienią strażacką. 


Bombki są zarówno gładkie, gładkie połyskujące jak i brokatowe.


Mąż zabrał mnie do Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Mimo iż ta tematyka mnie nie bardzo interesuje , to na mnie to muzeum wywołało bardzo duże wrażenie. Było tak ciekawie i tak dużo zwiedzających , że nie robiłam zdjęć, szkoda było mi czasu.
Jest to stosunkowo nowe muzeum, ma około 2 lat. Jest bardzo fajnie zaprojektowane, sam budynek z zewnątrz robi wrażenie. My skorzystaliśmy z opcji zwiedzania z audio-przewodnikiem, jest to według mnie fajna opcja bo można więcej się dowiedzieć niż samemu przeczytać. Na zwiedzanie trzeba mieć zarezerwowane 3-4 godziny. Muzeum posiada bardzo dużo eksponatów, kilka projekcji multimedialnych.

Poniżej dosłownie kilka zdjęć.





Aż żałuję, że czułam się dość słabo i nie miałam siły na takie szczegółowe zwiedzanie (plus dla muzeum za miejsca do odpoczynku) i na pewno chętnie pojadę tam jeszcze raz .
Aż wstyd przyznać , ale mieszkam tak blisko Trójmiasta , ale jakoś ciągle nie mamy czasu na zwiedzanie, mamy jeszcze dużo do nadrobienia.

niedziela, 5 listopada 2017

już święta ?..

No i już w sklepach i galeriach widać, że święta się zbliżają.
Pogoda nie nastraja na spacery po parku czy lesie, to udałam się na spacer po sklepach :)
Bardzo lubię Święta Bożego narodzenia, lubię ten klimat który dają, choć żałuję bardzo , że już od kilku lat te święta nie są takie jak za czasów kiedy byłam mała, brakuje śniegu i mrozu.
W tym roku chciałam zmienić kolorystykę wystroju w domu, ale nie wiem czy nam się to uda. Od lat nasze święta były w kolorze srebra i niebieskiego, w tym roku mam ochotę na zmianę, myślę o czerwieni i złocie. Aczkolwiek gdziekolwiek nie pójdę wszystkie ozdoby srebrne są ładniejsze od złotych, albo jest ich większy wybór :)

Wczoraj trochę szperałam w Pepco i KiK, jak to przystało na sobotę było sporo ludzi, ale trochę zdjęć udało mi się zrobić.


PEPCO 




W Pepco jak co roku duży wybór wszelkiego rodzaju światełek na baterie. Kosztują one naprawdę mało, a wyglądają świetnie.








Spodobały mi się gałązki z kryształkami, moim zdaniem nie koniecznie muszą one być wykorzystywane tylko jako ozdoba na święta .



Te świeczniki są świetne ! W Pepco mały kosztuje 15 zł, duży 20 zł. Jest to niska cena w porównaniu do cen w sklepach z wystrojem wnętrz.  W moim Pepco zostały dwa srebrne , jeden duży i jeden mały. Ja sobie wzięłam mały srebrny , nie mogłam się oprzeć.




KiK



Duży wybór puszek ze świątecznym motywem, nie wiem czemu, ale wydaje mi się że w zeszłym roku widziałam dokładnie te same motywy.




Łapki do garnków z motywem świątecznym, komplet kosztuje około 10 zł.


Podkładki na stół materiałowe. Kosztują około 5-6 zł w innych koszach znalazłam też z innymi motywami również świątecznymi , ale nie zrobiłam zdjęcia niestety.



Świetne są te Mikołajo- Skrzaty, niestety moim zdaniem ich cena jest przesadzona.
Ogólnie wydaje mi się , że KiK ma dość wysokie ceny produktów sezonowych i bardzo późno przecenia je.



Ten czerwony siedzący skrzat byłby idealny do mnie na kominek, ale nie za tą cenę. Może uda mi się upolować coś podobnego na promocji np w Jysk.


Te małe kule w KiK kosztują 4 zł. Myślę , ze cena spoko.
Nie zauważyłam, żeby mieli większe.



Pierdółek w sklepach całkiem sporo, sporo też fajnych rzeczy to czego nie zrobiłam zdjęcia , a żałuję, to świeczki w Pepco . Jak zwykle bardzo fajne w cenach wahających się od 5-20 zł w zależności od wielkości i formy, wiadomo różne kształty itp .
Zdaje sobie sprawę, że to dopiero początki i staram się trzymać portfel głęboko w torebce i go nie wyciągać, ale no cóż poradzić jak wszystko jest tak piękne i strasznie potrzebne:)