niedziela, 7 sierpnia 2016

Wakacje- Mazury cz 1

Ci, którzy twierdzą, że na  Mazury nie warto jechać, bo nie ma tam nic ciekawego, jest drogo , gryzą komary i ogólnie jest nie fajnie, albo nigdy na Mazurach nie byli, albo jechali tam kompletnie bez pomysłu.

Nasz urlop tam trwał 4 dni, przyjechaliśmy w poniedziałek po obiedzie, wyjechaliśmy w czwartek po śniadaniu.
Byliśmy tam ze znajomymi i mimo nie sprzyjającej pogody bawiliśmy się świetnie.

Mieszkaliśmy w miejscowości Wilkasy koło Giżycka w małym domu gościnnym. Jest to mała miejscowość, spokojniejsza od samego Giżycka, ale nie jest to całkiem nudna wieś i wieczorami jest co porobić.

Pierwszego dnia,

 zaraz po zameldowaniu się w pokoju pojechaliśmy do Giżycka. Byłą piękna pogoda, chcieliśmy wykorzystać czas na maxa, niestety po około 15 minutach spaceru po molo złapała nas burza.  To buła wielka nawałnica, nawet nie było się gdzie schować.


I na tym dzień pierwszy się zakończył. Resztę wieczoru spędziliśmy we wiacie grilowej grając w karty.

Dzień drugi,

Od rana świeciło słońce, zaraz po śniadaniu wpakowaliśmy się w auto i uderzyliśmy na zwiedzanie.
Pierwszy punkt wycieczki tego dnia, to Zamek Ryn. Ładny, niestety jest to hotel, więc zamek obejrzeliśmy z zewnątrz.


Następny punkt, to Motylarnia i Ogrody Pokazowe.

Bardzo lubimy takie miejsca.
Jest to czyjś prywatny ogród urządzony w kilku stylach i udostępniony za nie wielką opłatą do zwiedzania. My byliśmy tam zaraz po nawałnicy więc był troszkę podniszczony.

  Motylarnia jest dopiero w czasie tworzenia.




Później była Święta Lipka.


Jest tam pięknie. Miły Pan na tanim parkingu nie daleko Sanktuarium powiedział nam o której zaczyna się koncert organowy, gdzie warto zjeść i gdzie warto jeszcze podejść coś zobaczyć.






Byliśmy pod ogromnym wrażeniem , że samo wejście jak i koncert organowy są całkiem za darmo. W przerwie w trackie koncertu przechodzi się ksiądz z tacą, i  to tyle.






Sanktuarium jak i teren w koło jest bardzo zadbany, a koncert powala z nóg. Zdecydowanie polecamy wizytę w Świętej Lipce. (nawet ceny bibelotów, pamiątek itp są normalne/ tanie .).






 W czasie koncertu większość figur na organach się rusza w rytm muzyki.


Następny był Zamek w Kętrzynie.





Zamek z wierzą widokową, z której widok zapiera dech.
Wejście na Zamek kosztowało grosze.





Na zdjęciu po prawej widać wierzę Kościoła, na nią również można wejść, niestety kiedy my tam byliśmy odbywała się msza św.


Zdecydowanie żeby pochodzić po zamku dobrze jest mieć adidasy lub trampki. Wąskie śliskie i kręte schody nie były sprzymierzeńcem dla turystów w sandałach czy japonkach, nie wspominając już o paniach na obcasach.






Później była małą przerwa na obiad i szybki powrót do Giżycka na rejs


Płynęliśmy statkiem na wyspę miłości.
Cały rejs trwał około 2 godzin , w między czasie się znów wypogodziło. 





Rejs nazwany był : "romantyczny rejs statkiem na Wyspę Miłości" . Pewnie taki i by był gdyby nie spora ilość dzieci, którym rejs znudził się po 10 minutach i płakały i krzyczały.  Mimo to było fajnie.




Z polecenia udaliśmy się w Giżycku na kawę w restauracji w Wieży Widokowej.




O ile sama wieża jest fajna, zadbana, widoki piękne. To rozwiązanie na wejście do niej jest lekko beznadziejne.

Na parterze wieży znajduje się informacja turystyczna, tam też trzeba zapłacić za wejście na górę , nawet jeśli chce się wejść do kawiarenki. Wejście do samej wieży kosztuje około 8-10 zł od osoby. Zdecydowaliśmy się nie korzystać z windy. Na poszczególnych piętrach są małe wystawki w gablotach starych gazet, papierosów, mydeł itp.





Na przedostatnim piętrze znajduje się kafejka, a na ostatnim z którego jest przepiękny widok sala kawiarenki.
Coś co kuje mocno po oczach, to fakt, że jeśli zdecydujecie się skorzystać z górnej sali, to zarówno po kartę jak i po złożenie zamówienia oraz po samo zamówienie musicie zejść piętro niżej.
Mimo kamer na sali nikt nie obsługuje i nie znosi naczyń po poprzednich gościach. Może jestem zbyt wymagająca, ale kuło to po oczach kiedy na większości stolików jest bałagan i pozostawiane naczynia a do tego samoobsługa.

  Ceny w kawiarence przystępne.





 Udało nam się załapać na zachód słońca.














Dzień drugi zakończyliśmy w Wilkasach  nad jeziorem z butelką wina w tle z muzyką dochodzącą z mariny :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz