poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Wielkanoc 2017

W tym roku nie zaszalałam z ozdobami świątecznymi, cały Wielki Tydzień byłam zabiegana pracą i nie tylko i nie miałam w ogóle głowy do jakiś większych przygotowań.

Ozdoby w większości to , to co miałam z lat poprzednich.

Na drzwiach zawisł wianek zrobiony w zeszłym roku przez Męża 


Tradycyjnie byla rzeżucha, ta akurat ze zdjęcia została podjedzona przez Kota, zasiana dla nas została druga.
Bardzo lubię rzeżuchę nie tylko w święta. :)


Będą z koleżanką w KiK zauważyłam słodkiego srebrnego zajączka. Kosztował 8 zł, obeszłam sklep kilka razy zanim zdecydowałam się go kupić.
Jest on dość mały więc sam ginął na komodzie, wsadziłam go w szklaną misę z Ikea (ok 40 zł)
oraz obsypałam jajkami.
Żółte jajeczka- miejscowy sklep z ozdobami 100 szt ok 7 zł
Jajeczka pastelowe w Pepco 40 szt albo 50 .. cena za paczkę około 5 zł, ale dostałam tylko jedną, co było za mało do tak dużej misy, domówiłam z allegro 2 paczki każda po ok 100 szt za 10 zł szt.
Oczywiście po dokupieniu jeszcze jajek z allegro miałam ich już za dużo, ale mam pomysł jak je wykorzystać w przyszłym roku :).



Lubię w domu kwiaty. Wielkanoc to wiosna.. a wiosna to kwiaty. Tulipany dość szybko zaczęły mi więdnąć , więc tym razem zdecydowałam się na stokrotki.
Doniczkę w pięknym pastelowo zielonym kolorze kupiłam w kaufland za 4 zł, tuż przed świętami widziałam, że były w promocji za 3 zł .


Do samych świąt oczywiście nie wytrzymały, więc kupiłam trawę ozdobną w Lidl, która nie dość że łądnie wyglądała, to zasmakowała również  Kudze.
Jajeczka z tasiemek zrobiła koleżanka mojej Mamy, mam je od kilku lat.



Na kominku w świecznik, włożyłam pisanki, Dwa większe jajka są jajkami prawdziwymi, bodajże gęsimi zrobionymi przez koleżankę metodą decupage. Mają kilka lat, jajko z bratkiem w tym roku mi spadło i dość mocno się stłukło. Dwa mniejsze również zrobione zostały przez Żanetę , użyła tej samej metody co przy dużych, jajka są plastikowe.


Jajeczka zostały postawione na kominku, a nie jak zwykle zawieszone na jakiś gałązkach, ponieważ Kot nie mógł dać im żyć. Jedyne gałązki to mały bukszpan w korytarzu- tam Kuga nie ma jak się dostać.



 Tegoroczne pisanki były ozdabiane barwnikiem, ale trochę innym niż zwykle. W Kaufland za ok 10 zł kupiłam zestaw 5 naboi kolorowych plus jeden nazwany "efekt muszli".
Efekt na jajkach wyszedł ciekawy, niestety na tym zdjęciu tego dobrze nie widać, jajka miały na sobie efekt jak by zostały obsypane brokatem, srebrzanką.



Stół z naszym śniadaniem Wielkanocnym.


W Niedzielę na obiad jechaliśmy do moich rodziców i tam spędziliśmy dzień praktycznie do wieczora, w Poniedziałek zaś po śniadaniu we dwoje w domu wraz z rodzicami Męża już tradycyjnie pojechaliśmy na małą wycieczkę, niestety musieliśmy szybko wraacać do domu więc wycieczka była krótka.

Pierwszy przystanek Gdynia.
Przeszliśmy się przez Skwer Kościuszki a następnie udaliśmy się Kolejką Linową na Kamienną Górę.

Kamienna Góra jest to dzielnica Gdyni. Uznawana jest ona za najbardziej luksusową dzielnicę miasta. W okolicy można napotkać sporo willi znanych artystów.
Na szycie Kamiennej Góry , na który można wejść wygodnymi schodkami między drzewami lub wjechać kolejką linową, która jest bezpłatna, znajduje się taras widokowy ,z widokiem na port jachtowy, port Gdynia, Zatokę Pucką
W okolicy znajdują się między innymi Muzeum Miasta , Muzeum Marynarki Wojennej, Mała Muszla Koncertowa (znajduje się dosłownie 5 kroków od wejścia do kolejki) , Oceanarium .
Więcej o atrakcjach Gdyni jeszcze na pewno napiszę. Mamy w planach na ten rok z Mężem przejechać się po Trójmieście i poodwiedzać wszystkie miejsca które są warte uwagi.

Pogoda dziś nie była najgorsza , nawet miło się spacerowało, w niektórych tylko miejscach strasznie wiało.

Widok z tarasu Kamiennej Góry


Na górze jest sporo ławeczek, spokojnie można sobie usiąść i napawać się widokiem.


Później poszliśmy na spacer bulwarem nadmorskim, minęliśmy Muzeum   Marynarki Wojennej, część eksponatów stoi na zewnątrz, więc można je zobaczyć nie wchodząc na teren muzeum.
Na bulwarze postanowiliśmy wejść na kawę . 
Pierwszy raz weszliśmy do Browaru Port Gdynia. 
Weszliśmy tam bo było sporo ludzi, więc pomyśleliśmy, że musi to być fajne miejsce. Nie pomyliliśmy się !

Piękne wnętrze, ładny widok, miła obsługa , normalne ceny , fajny klimat.

Jest to duży lokal. Dzieli się na dole na dwie sale , taras na dole oraz taras na dachu. Jedna z sal była zamknięta, ponieważ odbywała się tam jakaś impreza.
Kadzie do piwa.



Pomysłowe Menu Piwne na butelce piwa wypełnionej chmielem.


 Sama karta też bardzo sympatycznie wyglądała.
Cena piwa- ciężko stwierdzić czy wysoka czy niska, ponieważ nie jesteśmy piwoszami, co do reszty dań, ceny normalne, nawet powiedziałabym dość niskie jak na takie miejsce, tak wyglądające ..


Tutaj udało mi się uchwycić kawałek widoku z okna. Ludzi naprawdę było sporo w lokalu, a mimo to nie było słychać tak mocno szumu i gwaru rozmów.


Sufit




Skusiliśmy się na gorącą czekoladę.
Czekaliśmy na nią około 10-15 min, pachniała obłędnie i była prawdziwą czekoladą.
Miła Pani Kelnerka opowiedziała nam trochę o niej.
Czekoladę polecam. Obłęd. Zapach, smak.. konsystencja. W miarę jak czekolada stygła od razu robiła się co raz bardziej gęsta.

Całość wysroju bardzo spójna, przyjemna dla oka, nie męcząca i nie nachalna.
Toalety utrzymane w stylu całego lokalu. 
 


 Lustro w toalecie


Bulwar




Następnie zajechaliśmy do Rewy

Rewa, to mała wioska nadmorska. Jest ona znana z cypla, który rozdziela wodę Zalewu Puckiego od słonych wód Zatoku Gdańskiej. Mierzeja ta ciągnie się aż do Półwyspu Helskiego. W pełni sezonu roi się tam od żaglówek oraz kitsurfingu.
 Jest taki moment w ciągu lata, że można z rewy przejść na Hel.
Rewa jest to tak mała miejscowość, że odwiedzenie jej w środku sezonu letniego jest nie lada wyczynem, wąskie uliczki, dużo turystów, mało miejsc parkingowych.. wyprawa dla cierpliwych :) 
Niemniej będąc w okolicy warto zajechać.





Widok z Baru Nadmorskiego w Rewie.
Tam zatrzymaliśmy się na obiad. Bar jest przyjazny dla zwierząt, ma bardzo dużo miejsc więc nawet w sezonie spokojnie można znaleźć kąt dla siebie. Widok z restauracji, baru na prawdę piękny. Bar jest dwupiętrowy z góry widok jeszcze lepszy.
Jest to bar samoobsługowy, jedzenie dobre, ceny takie sobie.



Na Rewie wycieczkę zakończyliśmy. Niestety. Jak widać pogoda łądna, trochę wietrznie, trochę mroźno. Jak udało się znaleźć miejsce bez wiatru było bardzo ciepło.
Wracaliśmy do domu, około 70 km na zachód od Rewy , a tam... śnieg, deszcz, szaro, buro i ponuro..
Dobrze, że wybraliśmy się na tą wycieczkę, trochę ruchu, trochę świeżego powietrza, dobrze nam to zrobiło :)
A teraz czas niestety zbierać się do pracy.. koniec leniuchowania.

Dzień nie skończył się jednak tak fajnie .. okazało się że wczoraj przez nieuwagę wyrzuciłam 50 zł do śmieci 😢😬

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz