niedziela, 30 lipca 2017

Leniwa niedziela

Wreszcie jest słońce !!
Mamy lato. Niestety jeszcze nie mogę sobie pozwolić na wycieczki ale na balkonie mogę powiedzieć .

Niestety moje piękne surfinie dopadła jakąś choroba i jedna po drugiej zaczęły padać. Część z nich wymieniłam , resztę wyrzucilam .

Kupilam stolik w Biedronce. Byl na ostatnich sztukach za 35 zl . Nie nadaje się na balkon kilka dni na niego padało i lekko zaczął puchnąć. Na dniach kupię farbę odpowiednią na zewnątrz i go przemaluje . Podoba mi się strasznie i szkoda mi go.

Kilka fotek 😊

sobota, 29 lipca 2017

Deser Chia

Ten przepis miałam już dodać kilka razy, wreszcie zmotywowałam się do tego .

Jest mega łatwy , dobry i wcale nie aż taki drogi jak by się mogło zdawać.







Potrzebujemy :

 mleko kokosowe 400ml 
wiórki kokosowe ok 20 g
nasiona chia 3 łyżki 
ksylitol (miód lub cukier )
owoce
 
 \

mleko przelewam do garnka , podgrzewam , cały czas mieszam.

Po chwili dosypuję nasiona chia i wiórki kokosowe , ksylitol.

Zagotowuje wszystko razem cały czas mieszając.



 Mleko zacznie gęstnieć, a nasionka wyraźnie napęcznieją.

Wtedy ściągam mieszankę z gazu, czekam aż trochę przestygnie. 

Co jakiś czas mieszam.

Następnie przelewam masę do pucharków i odstawiam do lodówki na około 2 godziny.





Kiedy deser się schłodzi nakładam owoce .
Czasem są to po prostu świeże owoce, czasami mus. 



MUS:
Owoce mrożone wrzucam do garnka , lekko dosładzam , podgrzewam mieszając. 
Kiedy owoce się rozpuszczą czekam chwilę aż przestygną
 (blendowanie ciepłych rzeczy powoduje stępienie ostrzy) 
 blenduję na jednolitą masę i polewam zastygnięty deser.

Niestety nie udaje mi się nigdy zrobić zdjęcia gotowego deseru , zawsze zostaje za szybko zjedzony. Tak było i tym razem. 



piątek, 28 lipca 2017

Wracam do żywych

Tak jak w tytule posta , wracam powoli do żywych.
Przez ostatni tydzień leżałam w łóżku i ewentualnie czytałam.
Czułam się źle i wszystko mnie bolało.
Dziś rano czułam się zdecydowanie lepiej i od razu postanowiłam zadziałać.
Z racji ogólnej niemocy jaką miałam przez ten tydzień moja toaleta to był szybki prysznic i mycie zębów. Dziś poświęciłam trochę czasu na siebie.
Co prawda mam ogromną ochotę wziąć prysznic, ale jeszcze mi nie można, jeszcze tydzień muszę wytrzymać, na razie musi mi wystarczyć prysznic.


\
Bardzo dokładnie umyłam twarz Oliwkowym Peelingiem z Ziaja, tak jak już wspominałam lubię go, dla mnie bardzo dobrze nadaje się do mycia twarzy , staram się stosować go regularnie, nie uważam żeby miał silne działanie peelingujące i nie wyobrażam sobie go używać do peelingu ciała. Po jego użyciu twarz staje się miękka, napięta i odświeżona. Ma przyjemny świeży zapach. 






Po peelingu na twarz nałożyłam maskę z ogórka , mięty i papai. 
Od jakiegoś czasu do niej powracam, jest fajna na lato , (choć nie ma go za wiele) oczyszcza i odświeża twarz. Ma małe drobinki więc przy zmywaniu jej znów możemy lekko pillingiować twarz.



Na całe ciało nałożyłam balsam. Teraz aktualnie wykańczam balsam z Dove. Jest to jakiś prezent, na pewno sama go nie kupiłam. 
Przyjemnie pachnie, ma fajną lekką konsystencję, łatwo się go rozsmarowuje, nie jest "tępy" , dobrze się wchłania. Nie mam super efektu nawilżenia.
Niestety nie stosuję balsamów regularnie.





Poświęciłam też chwilę swoim stopom. Wymoczyłam je w kąpieli z solą (używam zwykłych soli z Biedronki, lubię je za cenę i zapach) , zrobiłam peeling z Eveline. Ładnie pachnie ma żelową konsystencję z dość grubymi drobinkami. Ta saszetka wystarczyła mi na 3 zabiegi, maska starczyła na dwa zabiegi. Nie jest to mocno zdzierający peeling , staram się regularni używać tarki a peeling ma tylko wygładzić ewentualne niedoskonałości. 

Po pedicure (zmycie starego lakieru itp) . Na stopy nałożyłam grubą warstwę balsamu do ciała (nie chciało mi się wstawać po krem do stóp- leniwiec ze mnie totalny !






Mgiełkę do włosów z Jantar staram się używać w miarę regularnie. Spryskuje nią włosy - a bardziej skórę głowy przed myciem włosów. Czasami uda mi się wieczorem spryskać a dopiero rano myć włosy. Czy mam mocniejsze włosy - ciężko stwierdzić od tygodnia wypadają garściami , c zy wyglądają zdrowiej - nie zauważyłam , ale mam póki co małe zużycie produktu i wiem, że nie od razu są efekty , po drugie mam ostatnio dużo stresu i nerwów, raz nie dbam o dietę co pewnie też odbiło się na kondycji moich włosów. Dzięki tej mgiełce mam zdrowszą skórę głowy, nie mam łupieżu, a zdarzało mi się co jakiś czas mieć lekki wysyp, nie swędzi mnie skóra głowy przez co wyzbyłam się wszystkich ranek w głowie.







Po masce na twarz nałożyłam krem Jagody Acai.
Bardzo się cieszę , że dostałam tą próbkę. Kusiło mnie kupienie tego kremu, a byłoby to dla mnie wyrzucenie pieniędzy w błoto.
Krem bardzo łądnie pachnie, ma też fajną konsystencję, ale niestety dla mnie jest za ciężki. Mam wrażenie , że mnie zapchał. 
Reszta próbek z tym kremem wędruje do mojej Mamy.






Herbata malinowa i chwila na paznokcie. Od dłuższego czasu używam zmywacze BeBeauty z Biedronki. Fajna cena, dobrze zmywa, wygodna w użyciu pompka  i znośny zapach. 



Paznokcie zaraz po zmyciu lakieru. 


Zawsze po zmyciu lakieru dokładnie myję ręce , żeby zmyć z paznokci pozostałości zmywacza. Następnie bardzo delikatnie opiłowuję płytkę paznokcia z wierzchu polerką. 




Mam polerkę delikatną, o bardzo drobnym ziarnie . 


Następnie lekko skracam paznokcie i poprawiam ich kształt , tego najbardziej nie lubię robić. Pewnie dlatego zawsze mam długie paznokcie :P 




Zawsze na paznokcie nakładam odżywkę , stosuję ją jako bazę. Aktualnie jest to odżywka Eveline , natychmiastowo bielsze paznokcie. 


Jedna warstwa lakieru Golden Rose 



Paznokcie z dwoma warstwami lakieru Golden Rose.
Zazwyczaj na wierzch nakładam Top Coat z Wibo. Tym razem nie zależy mi na trwałości lakieru więc tego nie zrobiłam. 




Znów wracam do łóżka. 

wtorek, 25 lipca 2017

Zakupy do domu

Ostatnio mało coś tu domu i dodatków do domu.. trzeba to zmienić.

Pierwsze co, to chwalę się koszykiem. Kupiłam go jakiś czas temu na wyprzedaży w Pepco. Jest mega fajny, super pasuje mi do salonu.




Również z Pepco kupiłam nowy dozownik na mydło do kuchni. Pasuje idealnie pod kolor blatu oraz granitowy , czarny zlew. Dozownik jest bardzo wygodny w używaniu , pompka działa sprawnie, nie zacina się i nie cieknie ,co ostatnio zawsze mi się zdarzało.





Cena też bardzo przystępna, podobne dozowniki w Castoramie lub innym tego typu markecie są w cenach 30 zł i więcej .



W Biedronce trwa akcja Letnie porządki.

Cały czas po głowie chodzi mi zakup mopa parowego. Mam w domu kilka sprzętów z firmy Hoffen i jestem z nich zadowolona, aczkolwiek nie wiem czy mop parowy sprosta moim oczekiwaniom.
W kuchni i korytarzu mam kafle z wysokim połyskiem przez co widoczne są na nich każde smugi i zacieki co doprowadza mnie do szału. Ciekawa jestem czy przy mopie parowym rownież by one się zdarzały .
Jeszcze nie wychodzę z domu więc poprosiłam moją Mamę żeby kupiła mi kilka rzeczy.
Pierwsze co koniecznie musiałam sobie zakupić, to szczotka do kurzu.
Jest ona idealna do ścierania kurzu np spod mebli , właśnie do tego ja jej potrzebuję.
Szkoda tylko ,że nie ma ciut dłuższej rączki. Ale za te pieniądze jest naprawdę świetna.
Co istotne, końcówka jest ściągana więc można ją prać.

Cena : 7 zł




Kolejny zakup, to nakładki na mopa.
Ich cena za 2 szt to 7 zł.
W komplecie mamy nakładkę płaską oraz nakładkę z wypustkami. Ja nie lubię używać nakładki  z"farfoclami " zostawię ją sobie do mycia kafli na balkonie.
Kiedyś już korzystałam z nakładek na mopa z Biedronki i byłam z nich zadowolona , mam nadzieję że i tym razem tak będzie.





Myślę, że lada dzień wyruszę na zakupy :)



niedziela, 23 lipca 2017

Książka Lipca

Zdecydowanie książką lipca jest "Za zamkniętymi drzwiami " B.A Paris.
Książkę poleciła i pożyczyła mi koleżanka, długo leżała w szufladzie i czekała na swoją kolej. Teraz kiedy doczytałam kilka książek M. Szwaja postanowiłam po nią sięgnąć.

Zanim chwyciłam książkę nie czytałam kompletnie żadnych o niej opinii , nawet nie przeczytałam z tyłu opisu , po prostu zaczęłam czytać. Bardzo przypadła mi do gustu też forma wydania mojego egzemplarza, lubię pożółkłe, grube strony i większy druk.
Przeczytałam ją w jeden dzień.



Poznajemy tu los Grace. Grace jest kobietą koło 40, pracuje w dużej firmie, ma dobre stanowisko, opiekuje się swoją siostrą chorą na downa Millie. Pewnego razu pod czas spaceru z siostrą poznaje przystojnego Jacka. Mężczyzna ideał, tak jej się wydaje.
Bardzo szybko się zaręczają a potem biorą ślub, do ślubu ich życie to raj.
Nagły wypadek Millie chwilę przed ceremonią, dziwne zachowanie Pana Młodego w noc poślubną- zaczynają się schody...

Z zewnątrz Jack i Grace to idealne małżeństwo. Wpatrzeni w siebie, zawsze blisko siebie, słuchający siebie nawzajem. On wzięty adwotak, nie przegrał jeszcze żadnej sprawy , zajmuje się sprawami maltretowanych kobiet. Ona nie musi pracować, idealnie gotuje, trochę maluje , trochę szyje. Perfekcyjna Pani Domu. Mieszkają w pięknym domu, ogrodzonym wysokim murem, z kratami w oknach - dla bezpieczeństwa... Czy aby na pewno ?
Grace nigdzie nie wychodzi sama, nigdy nie obiera telefonów, nie posiada komórki...
Tylko jedna Esther zdaje się zauważać że coś tu nie gra.

Książka ta jest naprawdę dobrym thrillerem wciąga od pierwszej strony. Autorce przez całą książkę udało się zbudować napięcie i klimat przez co czujemy się tak, jakbyśmy byli w tej historii.
W pewnym momencie zakręciła mi się łza w oku, w innym zaciskałam pięści ze złości.
Książka jest podzielona jakby na dwa elementy, jest czas "teraz" i "kiedyś", co dodatkowo buduje napięcie ,a każda z tych części kończy się w taki sposób, że nie jesteśmy w stanie książki ani na chwilę odłożyć.

Czytając tą książkę dochodzi się do wniosku, że takie sytuacje gdzieś w koło nas mogą się dziać i nikt  o tym nie wie. To jest straszne !
B. A Paris do samego końca trzyma nas w niepewności, do ostatniej chwili nie wiemy jak sprawy się potoczą, jaki będzie finał.

Dawno nie czytałam tak dobrej książki. Aż boję się ją opisywać, żeby nie zdradzić za dużo szczegółów .
Czekam na ekranizację , książka jest idealnym scenariuszem na film.
Z tego co wyczytałam jest to pierwsza książka tej autorki, życzę aby na jednej nie poprzestała i oby inne były równie dobre jak "Za zamkniętymi drzwiami ".






Maska do włosów Ziaja Kozie Mleko

Uff wracam powoli do żywych.
Nie było mnie tu trochę, ponieważ w krótkim czasie odwiedziłam dwa razy szpital , z czego jedna wizyta zakończyła się małą operacją, ale o tym może powstanie osobny post. Muszę to sobie poukładać.

Póki co wróćmy do mojej opinii na temat maski do włosów.

Maska do włosów Ziaja Kozie Mleko



Z tej serii używałam tylko balsamów do ciała ewentualnie kremów do rąk, nie przepadam za jej zapachem.
W sklepie skusiła mnie ceną : około 7 zł oraz przeznaczeniem. Moje włosy są ostatnio bardzo przesuszone, czego nie mogę zrzucić na słońce itp bo zwyczaje go nad morzem za wiele nie ma :)

Maska przeznaczona jest do włosów suchych, szorstkich i bez połysku. Ma te włosy nam wzmocnić , odbudować, poprawić elastyczność co z kolei ma zapobiec kruchości i łamliwości włosa oraz wygładzić.
Zalecana jest do włosów często poddawanym farbowaniu bądź stylizacjom .


Przyznam, że nie zwracam uwagi na skład kosmetyków, co jest powodem do wstydu, ale jeszcze się tego nie nauczyłam.




Tę maskę tak jak wszystkie z Ziaii nakładamy na mokre włosy na 3-5 minut ,najlepiej przy tym wmasować ją delikatnie we włosy, a następnie dokładnie spłukać.


Moje wrażenia :

Maska jest wyjątkowo gęsta jak na produkty tego typu z Ziaii, jest też bardzo wydajna. Wystarczy naprawdę mała kapka na dość sporą ilość włosów. Ja posiadam włosy trochę za łopatki, maskę nakładam na włosy które nie stykają się ze skórą głowy (mam dość tłustą skórę głowy przez co włosy szybko się przetłuszczają i wyglądają dość ciężko przy głowie ) i do tego wystarczy mi około 5 ml maski. Maskę z pojemnika wybieram łyżeczką od syropu :) 

Ma ona typowy dla produktów z serii kozie mleko zapach. Jest on bardzo intensywny i dość ... chemiczny kiedy maska jest w pojemniku, traci na wyrazistości kiedy maskę nakładamy na włosy i w tym momencie zapach przestaje mnie drażnić, po spłukaniu zapach nie zostaje na włosach.
Maska bardzo fajnie działa na moje włosy. Są po niej miłe w dotyku, łatwo się rozczesują, nie plączą się i wyglądają jakbym je lekko prostowała, końcówki wyglądają na zdrowsze. Efekt ten utrzymuje mi się najczęściej do końca dnia. Włosy myję codziennie, maskę używam co drugie- trzecie mycie. nie czuję żeby były jakoś mocno obciążone ani żeby szybciej się przetłuszczały. 
Jestem zadowolona z efektów, mam w planie kupić szampon z tej samej serii. 

Efekt fajny, działanie fajne, cena jeszcze lepsza :) Jestem zadowolona z tego zakupu, nie wykluczam kupienia jej ponownie .