wtorek, 14 listopada 2017

trochę tu , trochę tam..


Trochę podupadłam na zdrowiu więc siedzę teraz w domu i odpoczywam.
I faktycznie trzymam się tego , żeby odpocząć, staram się nie rzucać od razu na wielkie porządki itp.
Ale też nie do końca tylko leżę i pachnę :)
Oczywiście jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobiłam, to odwiedziłam bibliotekę.



 Wypożyczyłam kilka książek, później jeszcze kilka dobrałam.


Pierwsza książka, którą zaczęłam czytać to książka Janusza Leona Wiśniewskiego i Doroty Wellman "Siedem lat później ". Dla mnie była to książka na jeden dzień. Bardzo fajnie pisania, łatwo się ją czyta. Przeczytałam większość książek Janusza L. Wiśniewskiego, jedne bardziej inne mniej mi się podobały.
Bardzo lubię Dorotę Wellman, lubię Dzień Dobry TVN kiedy ona jest prowadzącą, lubię wywiady z nią oraz akcje w które się włącza. Oglądając  ją mam wrażenie, ze jest bardz autentyczna, że wszystko co robi robi zgodnie ze swoimi poglądami. Odnoszę wrażenie, że jak by reklamowała przysłowiowy pasztet, to robiła by to tylko dlatego, że sama uznałaby że ten produkt wart jest polecenia, a nie dlatego że jakaś firma jej za to zapłaciła miliony monet. Jest kobietą trochę kontrowersyjną , ponieważ ma swoje zdanie i nie boi się go głośno mówić.
Wszystko co robi, robi w pełni świadomie, za co myślę , że sporo ludzi ją szanuje, ale równie dużo może jej nie lubić.
Książka "Siedem lat później" jest poniekąd kontynuacją rozmowy podjętej wcześniej z autorem.
Książka ta, tak samo jak "Arytmia uczuć" jest rozmową Doroty Wellman i Janusz L. Wiśniewskiego.
To Pani Dorota zadaje pytania, ale są one zadawane na zasadzie rozmowy a nie pustego wywiadu : pytanie- odpowiedź. Poruszane są bardzo różne tematy od historii polski, sprawy charytatywne , wiara czy sex. Czytając to mamy wrażenie , że przysłuchujemy się tej rozmowie. Mi się bardzo szybko i łatwo czytało tą książkę  i ciężko było znaleźć moment w którym można było ją odłożyć.


Jesień już na dobre się rozgościła, jest szaro, buro , ciemno i zimno. Dla mnie jest to już czas na świeczki, książki i porządki. Do książki koniecznie musi być herbata z cytryną w moim ulubionym kubku z bałwanem.


Zapachy świeczek na jesień to wiśnie, czekolada, cynamon, pomarańcza..
 

Teraz kiedy jestem w domu mam więcej czasu też na rozmowy z Przyjaciółką. Mimo iż dzielą nas setki kilometrów staramy się kilka razy w tygodniu rozmawiać ze sobą , albo chociaż coś do siebie na szybko napisać. Kiedy rozmawiamy siadam z kawą, czasem z ciastkiem i dla mnie są to pogaduchy prawie jak byśmy się spotykały. Dla mnie nasza relacja jest potwierdzeniem tego, że nie ważne ile mamy obowiązków, gdzie mieszkamy , ale przyjaźń można utrzymać. Nam udaje się utrzymać naszą przyjaźń na odległość już od 5 lat.


Oczywiście nie byłabym sobą gdybym tylko leżała i odpoczywała. Troszkę jednak coś tam robię, coś ogarniam. Zrobiłam porządki w garderobie, wymiana garderoby z letniej na zimową niestety musiała już nastąpić. Ogarnięcia wymagała też moja szuflada toaletka i szkatułki z biżuterią, nie wiem jakim cudem tam się robi taki bałagan , przy okazji trochę sztucznej biżuterii wyrzuciłam , trochę kosmetyków również oddałam lub wyrzuciłam w zależności od ich stanu .


Minimalizm to chyba nie jest mój styl. Ile razu się nie staram ograniczyć ilość rzeczy w moim otoczeniu jakoś magicznie ich nagle przybywa..





Ciekawa jestem jak długo uda mi się utrzymać taki stan w szufladce :)


Już chyba we wszystkich hiper i supermarketach są ozdoby świąteczne. Ja w tym roku trochę chciałam zmienić kolorystykę ozdób i już powoli kompletuję bombki , łańcuchy i inne ustrojstwa.


Krasnale i skrzaty z Auchan.


Wpadliśmy na zakupy po drodze i dosłownie po kilka rzeczy , ale ludzi było tak dużo, że dłużej staliśmy w kolejce niż robiliśmy zakupy.. Już się chyba zaczyna szał zakupowy.


W gazetce z Auchan zauważyłam całkiem fajny zestaw bombek i się na niego pokusiłam.
Już kilka razy kupowałam zestawy z Auchan i byłam zadowolona  z jakości ozdób.


Bombki są w różnych rozmiarach, mają bardzo ładny kolor. Złoty jest złoty,a czerwień jest świąteczną czerwienią, a nie czerwienią strażacką. 


Bombki są zarówno gładkie, gładkie połyskujące jak i brokatowe.


Mąż zabrał mnie do Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Mimo iż ta tematyka mnie nie bardzo interesuje , to na mnie to muzeum wywołało bardzo duże wrażenie. Było tak ciekawie i tak dużo zwiedzających , że nie robiłam zdjęć, szkoda było mi czasu.
Jest to stosunkowo nowe muzeum, ma około 2 lat. Jest bardzo fajnie zaprojektowane, sam budynek z zewnątrz robi wrażenie. My skorzystaliśmy z opcji zwiedzania z audio-przewodnikiem, jest to według mnie fajna opcja bo można więcej się dowiedzieć niż samemu przeczytać. Na zwiedzanie trzeba mieć zarezerwowane 3-4 godziny. Muzeum posiada bardzo dużo eksponatów, kilka projekcji multimedialnych.

Poniżej dosłownie kilka zdjęć.





Aż żałuję, że czułam się dość słabo i nie miałam siły na takie szczegółowe zwiedzanie (plus dla muzeum za miejsca do odpoczynku) i na pewno chętnie pojadę tam jeszcze raz .
Aż wstyd przyznać , ale mieszkam tak blisko Trójmiasta , ale jakoś ciągle nie mamy czasu na zwiedzanie, mamy jeszcze dużo do nadrobienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz