poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Nerwowo..

Ostatnie tygodnie były dość nerwowe, wiem że każdy remont powoduje nerwówkę, zdawałam sobie z tego sprawę, ale dziś miarka się przebrała.
Winny tutaj jest Pan Jarek, nasz kafelkarz.
Miał być super specjalistą, a okazał się partaczem i to dość dziecinnym..
Od początku zaczął nas "próbować".
Miał zacząć pracę u nas dwa tyg wcześniej niż ostatecznie przyszedł,
miał podać nam konkretnie ile czego mam kupić, ponieważ w sumie to jestem sama większość czasu i mógłby być problem z wniesieniem wszystkiego na 4 piętro.
Niestety, co chwilkę czegoś brakowało i dowiadywałam się o tym na ostatnią chwilę.
I było szukanie kogoś kto pomoże wciągnąć na 4 piętro 3 worki kleju potem jeszcze 2 potem jeszcze jeden potem jeszcze jeden stelaż 5 metrowy no i jeszcze jakaś jedna płyta K/G.. ;/ wariactwo..
Obudowa wanny nie do końca zrobiona jest według koncepcji Męża, ale przegryźliśmy to.
Kafle nie do końca położone są tak jak chcieliśmy, ale i to dało się jakoś przeboleć.
Nie obeszło się bez ściągania części kafli i ich kładzenia na nowo, ale.. jakoś to się dało przeżyć.
W ostatni weekend nie było Pana "Fachowca", więc postanowiliśmy podłączać w łazience baterie, sedes, umywalkę itp i co się okazało..
W 2 z 3 kontaktach w łazience nie ma prądu, stelaż od regipsu na suficie jest pod napięciem, kontakty i gniazdka nie pokrywają dziur zrobionych przez kafelkarza, rozetki od baterii do wanny również są zbyt małe w porównaniu do dziur wyłupanych w kafli.
W kilku miejscach nie był dociągnięty sylikon, a jedna kafla w ogóle nie została zafugowana.
Dziś na spokojnie próbowaliśmy z Panem Jarkiem sprawę załatwić, ale niestety, nie udało się.
Od razu fachowiec zaczął stroszyć pióra, wściekać się , czerwienić i krzyczeć.
Suma sumarum to my źle położyliśmy prąd, o fudze każdy mógł zapomnieć , nasze baterie są "dziwne i złe" bo on dziury zrobił dobre i to samo tyczy się kontaktów i gniazdek.
W końcu zabrał swoje zabawki i poszedł.
W sumie to odetchnęliśmy z ulgą i staramy się sami poprawić jego niedociągnięcia.
Nikomu nie polecę tego Pana nawet na sam fakt tego, że nie słuchał jaką my mamy koncepcję, Że był nie dokładny no i na sam koniec dnia dziś gdy ogarniałam bałagan remontowy w różnych miejscach w mieszkaniu poznajdowałam butelki po piwie.
Mam przeogromną nadzieję, że z resztą rzeczy damy sobie radę sami, a jak nie to będę szukała profesjonalnych fachowców z firmą i będę spisywała umowę.
"Oszczędny dwa razy traci"....
Oby jutrzejszy dzień był lepszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz