Zdecydowałam się na podsumowanie tych dwóch miesięcy razem, ponieważ to co się działo nie było warte dwóch osobnych wpisów. Ostatnio wszystko krąży nam wokół szpitali i chorób.
Na początku lipca mieliśmy z Synkiem wizytę kontrolną u okulisty.
Na szczęście okazało się, że na najbliższe pół roku mamy spokój.
Oczka się rozwinęły prawidłowo jak na swój wiek , nie ma co się martwić i teraz kontrola za pół
roku. Ufff chodź jedno nam odeszło.
Mieliśmy również pierwsze szczepienie. Wiem , wiem, szczepienia to temat kontrowersyjny.
My podjęliśmy taka decyzję . Szczepienie u nas to też był mały kłopotek. Pierw czekaliśmy , aż syn osiągnie wagę 4kg , później okazało się, ze waga jest, ale syn jest świeżo po pobycie w szpitalu i antybiotykoterapii więc znów trzeba było chwilę odczekać, a potem kolejne skierowanie do szpitala, i decyzja lekarza kierującego - szczepcie się .
Szczepienie przeszliśmy średnio, ale przeżyliśmy :)
Staraliśmy się z Mężem każdą chwilę wspólną spędzać w sposób miły i przyjemny.
Lato lubię nie tylko za pogodę, możliwość spędzania całych dni po za domem, ale również za kwiaty.
Od kilku lat kocham słoneczniki więc musiały znaleźć się i w tym roku w moim wazonie.
W połowie lipca Mąż ma urodziny. Tradycyjnie spędziliśmy je w tym samym gronie. Było miło , dużo śmiechu aż do łez. Mam nadzieję, że na przyszły rok uda mi się przygotować to, co gdzieś tam krąży mi po głowie od pewnego czasu.
Mój Mąż robi przepyszne drinki i kawy.
W drugiej połowie lipca trafiliśmy do szpitala. Tym razem Akademia Medyczna w Gdańsku.
W tym samym czasie w szpitalu po raz drugi wylądował Teść a chwilę później i teściowa.
Panie Pielęgniarki w szpitalu były fantastyczne. Miały super podejście do maluchów oraz rodziców i jak widać miały też super humor.
Sala była malutka, ale klimatyzowana i bardzo dobrze wyposażona. Na szczęście większość czasu spędziliśmy w sali sami , co mega ułatwia pobyt..
Po dwóch tygodniach nas wypisano i mieliśmy nadzieję, że już więcej do szpitala nie wrócimy. Na tę chwilę już o tym nie myślę, nadzieja wygasa a realia mówią "nastaw się na to". Oby nie.
Ze szpitala wyszliśmy już w sierpniu.
Po wszystkim co się działo potrzebowałam chwilowego resetu.
Umówiłam się z koleżanką na babskie wyjście. Koleżanka ma córeczkę starszą od Damiana o kilka dni , razem leżałyśmy w szpitalu więc jesteśmy obie mniej więcej na tym samym etapie rozwojowym naszych szkrabów i obie potrzebujemy takich wyjść.
Było testowanie drinków , było dobre jedzenie, ploty , śmiechy... i to co najważniejsze , była chwila relaksu.
Zdecydowanie musimy takie wyjścia powtarzać. Wraca się do domu z zupełnie inną energią.
Sierpień to fajny miesiąc dla mnie , ponieważ w sierpniu braliśmy ślub. Każdy rok , każda rocznica przypomina mi to wydarzenie i od razu cieplej robi się na sercu. W tym roku minęło już 6 lat.
Wierzyć się nie chce , że to już tyle czasu.
W tym roku rocznicę świętowaliśmy w domu, ale wreszcie w trójkę ! :)
Mając nadzieję, że sytuacja się już unormowała postanowiliśmy zorganizować chrzciny.
Niestety już kilka dni po ustaleniu daty okazało się, że Matka Chrzestna uległa poważnej kontuzji nogi, a nasz termin koliduje z jej zajęciami, ale jakoś udało się wszystko wyprowadzić na prostą.
Tak nasz Skrzacik rozwoził swoje zaproszenia.
Mamy nadzieję, że wrzesień będzie bardziej pozytywnym miesiącem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz