Ależ ten czas zasuwa.
Dopiero piszę podsumowanie czerwca, a tu już się lipiec kończy :)
Czerwiec minął nam szybko i intensywnie, każdy nasz miesiąc od kiedy jest z nami Damian jest coraz bardziej szalony i zabiegany.
Lubimy to, nie nudzimy się co chwilę cos się dzieje, chociaż niestety zdarzają się i nie miłe incydenty.
Ale po kolei :)
1 czerwca to dla naszego Krasnoludka pierwszy Dzień Dziecka, dla nas pierwszy Dzień Dziecka jako rodzice. Nic specjalnego tego dnia nie robiliśmy, ale jeszcze raz do nas doszło "Jesteście rodzicami".
Ciągle dla nas to takie.. nierealne:)
W czerwcu również dostaliśmy zaproszenie na osiemnastkę!
Czy ktoś się spodziewał, ze takie stare dziady jak my zostaniemy zaproszeni na taką imprezę...
Niestety z wielkim żalem , nie ukrywam, że nie musieliśmy odmówić.
Damianek źle się czuł, był za mały na taką imprezę, a my nie mieliśmy z kim go zostawić, ani za bardzo nie chcieliśmy go z nikim zostawiać.
W połowie miesiąca Mąż pozwolił mi na jeden dzień totalnego luzu.
Umówiłam się do fryzjera, skoczyłam na małe zakupy, wróciłam do domu zrobiłam manicure, pedicure i domowe spa. To był świetny dzień.
Tak wyglądały moje włosy przed fryzjerem
A tak po. Od razu nie byłam zadowolona z efektu , musiałam iść na poprawkę, a na dzień dzisiejszy nawet nie ma czego robić zdjęć , bo niestety włosy lecą mi masakrycznie, nie potrafię tego opanować, robią mi się już zakola, co doprowadza mnie do depresji.
Niestety w czerwcu z Synkiem trafiłam do szpitala.
Jego problemy brzuszkowe się nasilają.
Nasz szpital wyleczył jakąś małą infekcję będącą w organizmie, ale niestety nie wyleczyli tego, z czym się zgłosiliśmy ;/ Odesłali nas do gastroenterologa, który nas prowadzi.
Na dzień dzisiejszy od dwóch tygodni czekamy na miejsce w Akademii Medycznej w Gdańsku.
Mam nadzieję, że niebawem dostaniemy jakieś miejsce, bo to czekanie nas wykańcza.
W naszym szpitalu spędziliśmy aż tydzień
Damianek bardzo to przeżył, kolejny tydzień dochodził do siebie w domu.
Nie lubię bardzo szpitali, ale jak widzę personel w nich pracujący.. nóż w kieszeni się otwiera. Nie mówię , ze wszędzie tak jest. Szpital w naszym mieście, to jakaś tragedia, na każdym oddziale gdzie leżałam , a w przeciągu ostatniego roku były to ginekologia, patologia ciąży wiele razy, położniczy , neonatologia i teraz pediatryczny , na każdy z oddziałów trafiam maksymalnie na DWIE pielęgniarki które są empatyczne, przychodzą do pracy pracować, a nie pić kawkę, palić fajki i marudzić, że jest się w pracy.
Oddział pediatryczny od 20 lat niczym się nie zmienił, ja byłam około 20 lat na tym oddziale i jedyne co się zmieniło to łóżeczka i szafki , są nowe , bo są od WOŚP.
Na mój komentarz,że tapczan dla rodzica jest połamany tak, że nie da się na nim spać Pielęgniarka Oddziałowa stwierdziła, że Owsiak niebawem kupi im nowe !
Żerowanie tylko na WOŚP ;/
Tak wygląda łazienka, wspólna dla rodziców i małych pacjentów.
Pozwoliłam sobie zrobić kilka zdjęć ponieważ nie mogłam wyjść ze zdumienia jak okropnie może wyglądać oddział dla dzieci.
W żaden sposób nie wydaje się on być przyjazny dla małych pacjentów.
Jak już wyszliśmy ze szpitala, to czas minął nam bardzo szybko,
Kolejne wizyty u lekarzy z Krasnoludkiem, badania, jeszcze więcej badań dużo stresu.
Dodatkowo w najbliższej rodzinie ktoś ciężko zachorował, ale nie chcę o tym tutaj pisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz