środa, 9 stycznia 2019

100 naszych randek...

Coś dla siebie..
Zauważyłam nie tylko u siebie, ale też u znajomych, którzy mają dzieci, że w momencie kiedy zostają rodzicami rola kobieta - żona, zmienia się na MATKA, a rola mężczyzna - mąż , zmienia się na OJCIEC.  I tylko te role nas całkowicie absorbują.
Jest to normalne i naturalne, nie ma czemu się dziwić. Zwłaszcza na początku jest to normalne, kiedy trzeba się nauczyć nowych ról oraz nowej osoby w domu.
Jest to ok, nie ma co temu przeczyć, ale póki nie trwa, to za długo.
Pytanie brzmi " ile to jest za długo".. No właśnie !
Myślę, ze tu dużo zależy od tego jacy byliśmy wcześniej i jakie życie wcześniej prowadziliśmy.
Z mojej obserwacji wynika, że o ile mama sama dla siebie znajdzie czas, żeby pozostać kobietą (fryzjer, kosmetyczka, chwila z książką, czy długa kąpiel , to według gustu każdej z nas ), bo w tym momencie kiedy my robimy coś dla siebie nasz Bąbel jest pod opieką tatusia, bądź śpi, czy tata , żeby pozostać chodź trochę takim mężczyzną jak wcześniej (wyskoczyć na piwo z kumplami, obejrzeć mecz, pograć na konsoli ), bo maluch jest z mamą, o tyle rodzice nie znajdują czasu na to, żeby pozostać parą z wcześniej, nie tylko rodzicami , ale i małżeństwem."No bo z kim zostawić dziecko ?"
Trochę chyba za bardzo znam to z autopsji. Jedni dziadkowie wciąż aktywni zawodowo, drudzy schorowani i sami potrzebujący opieki.
Myślę, że taka sytuacja sprzyja na nowo tworzeniu pępowiny między dzieckiem, a matką.
O ile, mężczyźni mają " łatwiej ", bo też przeżywają przecież to , że całe dnie nie ma ich w domu ,bo wychodzą do pracy, o tyle mamusia, no to mamusia, bez niej można przeżyć tylko chwilę i to tylko  pod warunkiem, że tata jest blisko.
Drugi fakt , to też to, że jak już tata w domu, to mama też chce być w domu i chcą razem z maluchem spędzić jakoś ten czas.
Nawet założenie , że np od przyszłego miesiąca raz w miesiącu robimy coś dla nas razem, szybko traci ważność.
Często brakuje bodźca.
Całkiem przypadkowo przed świętami natknęłam się na instagramie na projekt "100 naszych randek", pomyślałam, no ciekawe.
Weszłam na blog twórców projektu, przyznam szczerze, że po łebkach przejrzałam co tam jest , troszkę mnie do siebie nie przekonał, ze względów ideologicznych, ale nie mówię, że tam w wolnej chwili (czyli jak Syn skończy 18 lat ) nie zajrzę, bo nie lubię zbyt szybko oceniać ludzi, czy rzeczy nie zapoznając się z nimi.
Wracając do tematu, przeczytałam co to jest te 100 randek  pomyślałam, że to fajny prezent od nas dla nas. Miałam w plamie zamówić plakat jeszcze przed świętami, ale z różnych względów się nie udało, zamówiłam tuż po świętach i po kilku dniach plakat był u mnie.


 100 naszych randek to plakat, na którym mamy 100 okienek do zdrapania a pod nimi znajdują się pomysły na randki.
Jak pokazałam Mężowi co chcę zamówić, nie był nastawiony do tego pozytywnie, wydaje mi się , ze nadal nie jet, ale powoli się przekonuje.
Założenie mamy takie, że ten plakat wieszamy w miejscy dla nas widocznym.
Na początku raz w miesiącu zdrapujemy jedno wybrane okienko i realizujemy plan na randkę pod nim ukryty.
Mam nadzieję, że to może nas troszkę zmobilizować do tego, żeby jakoś pokombinować i spędzić ciekawie trochę czasu razem.
Taki plakat może być fajnym pomysłem na prezent, dla znajomej pary pod warunkiem, że dobrze ją znamy i wiemy, że nie odczyta tego negatywnie.

To tak na szybko o pomyśle, za jakiś czas napiszę jak się plakat sprawdził, czy mąż zmienił zdanie, a może to zdanie zmienię ja.
Tym czasem uciekam do Synka, właśnie budzi się z drzemki .

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz